niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 1 ,,Nieposłuszeństwo"

   Jestem zamknięta w czterech ścianach. Robię dokładnie, to co mi każą. Jestem ich marionetką, gotowa robić, wszystko co zechcą.  Jestem ich narzędziem... Duszę się w pełnym korytarzy budynku, który jest mi obcy. Mimo, że jestem w nim od roku, nie umiem nazwać go domem. Nie umiem go nazwać inaczej niż więzieniem. Nie umiem zapomnieć...
    Jestem tu od roku, ale nie skazano mnie tak jak innych. Jestem tu przez siebie. Przez własne nieposłuszeństwo. Jestem tu przez miłość do siostry, która okazała się niszczycielska.
      Pamiętam dzień, w którym tu trafiłam. Mama kazała mi nie wychodzić z domu, ale ja wiedziałam, że to jedyny sposób, by ją odnaleźć. Cztery lata temu, od tamtego incydentu, zniknęła. Zabrano ją, a ja nic nie mogłam zrobić. Byłam zbyt mała... Nie wiedziałam...
      Zebrałam się na zatłoczonym placu i wypełniłam test, który mi nie przysługuje. Wiem, że jeśli go rozwiążę, zabiorą mnie, a wtedy ją odnajdę. Nie wiedziałam jak bardzo jestem w błędzie. Tu nie sposób znaleźć kogokolwiek. Stąd nie sposób się wydostać.
       Może przesadzam, bo nie robią mi  krzywdy. Nie biją, nie głodzą. Jedyne co robią to rozkazują. Zabierają wolność. Władze kraju nie są specjalnie sadystyczne. Nie mamy nie wiadomo jakiego prawa i wygórowanych obowiązków. W Angunlun istnieją dwie zasady. Przed osiągnięciem trzydziestego roku życia musisz mieć żonę i dziecko.
         Co cztery lata dziewczynki w wieku od dwunastu do osiemnastu lat zbierają się na testach,
 a potem znikają. Jest to druga zasada, ale dotyczy tylko jednej z córek. No, czasem dwóch, ale dzieje się tak, tylko w przypadkach rodzin wielodzietnych.
          Są też, oczywiście, te niepisane zasady. Kiedy mężczyzna doczeka się dzieci, zabierają go
 i nawet nie warto liczyć na jego powrót. To samo dotyczy chłopców. Opisując w skrócie, mój kraj, składa się on z rodzin samotnych matek.
            Kiedyś spytałam mamę, dlaczego nie możemy złamać prawa, a ona spiorunowała mnie wzrokiem. To wystarczyło żebym nie drążyła tematu. Ku mojemu zdumieniu matka odpowiedziała, że spotkałaby nas kara. Nie moglibyśmy też uciec, bo nasz całkiem nie duży kraj, otaczają wysokie mury. Kiedyś spytałam ją, po co są test, a ona na to wzruszyła ramionami. No tak kto to mógł wiedzieć?
           Jedyny atut jaki musimy przypisać naszej władzy to to, że nie wtrącają się w nasze życie. Rzadko widujemy strażników na ulicach. Najczęściej dzieje się to tylko podczas testów. Jest jeszcze drugi atut. Nie musimy płacić żadnych rachunków. Władza nam wszystkiego dostarcza. W prawdzie musimy pracować, żeby zarobić na żywność, ale w trudnych sytuacjach, możemy zgłosić się do strażników, stojących przy branie wychodzącej za mur i przy bramie, prowadzącej do sektoru Alfa. W takich sytuacjach strażnicy kierują informację do owego sektoru i na następny dzień rodzina może liczyć na paczkę zawierającą minimalny zapas żywność, napojów i lekarstw. Dodatkowo dostaje się karteczkę z poradami, jak poradzić sobie w sytuacji. Do momentu, aż dana rodzina nie zacznie na siebie zarabiać, jest zdana na co tygodniowe paczuszki. Tak... Jest to wielka zaleta naszych władz. Uratowali zapewne nie jednego obywatela od głodu, ale to nie przyćmiewa mojej nienawiści do nich. Jak mogli zabrać mi siostrę? Jak mogli zabrać mi ojca?  Najgorsze jest to, że nic nie wiem. Możliwe, że Lily jest gdzieś tu, ale kto wie? A tata? Raczej wątpię w jego obecność w tym budynku, który nazywamy twierdzą. Są tu same kobiety, nie licząc strażników i innych służb. Może jest w sektorze Alfa? Nie wiem, czy to dobrze, bo tak na prawdę nic nie wiem o tym sektorze. Nikt nic nie wie. Nikt go nie widział. Jest to część państwa objęta tajemnicą.
               Do wyciosanego w skale pokoju wchodzi Piper West. W sektorze Beta jej rodzina uznawana jest za  szczęściarzy. Takich rodzin jest nie wiele. Stanowią one całkowite lub umiarkowane odstępstwa od reguł. Ojciec Piper wciąż jest z nimi i nie zanosi się, żeby to zostało zmienione. Jej starsza siostra nie została zaciągnięta tu po testach, a bracia nie zniknęli. Pip (tak ją nazywamy) mimo tego, że musi tu być, nie traktuje tego jako karę. Jest wdzięczna, że jej rodzina może być względnie cała i nie rozbita. Pobyt tu nie jest dla niej męczarnią. Mimo to nie jest niezachwianą optymistką, jaką jest Lucy. Może jej rodzina nie należy do grona szczęściarzy, a jej tu jest z nas najtrudniej ze względu na ból, który pojawia się z dotknięciem tego narzędzia, Lucy zdaje się nie tracić pogody ducha. Bardzo przypomina mi Lily. Jest taką samą roześmianą wariatką. Może przez tak kolosalne podobieństwo do niej, udało mi się z nią zaprzyjaźnić?
                Piper kładzie się na nienagannie wyścielonym łóżku, które znajduje się na przeciwko mojego.
- Nie jadłaś obiadu? - pyta.
- Przyniesiono mi tu - odpowiadam i wskazuję na talerz, znajdujący się na pobliskim stoliku. Jest nietknięty. Potrawka z kurczaka nie chciała przejść mi przez gardło. Biorę łyk soku ze szklanki. Nawet nie muszę wstawać z łóżka - stolik znajduje się tuż przy nim.
- Kate, powinnaś coś zjeść.
- Nie mam apetytu.
Wzdycha.
- Odstawię to za ciebie do kuchni. Dopijasz?
Kręcę głową. Jak będę spragniona, mogę udać się do kuchni po dzienny przydział. Każda z nas dostaje dwulitrowy dzbanek napoju i szklankę, a do tego talerz przekąsek. Od dawna nie korzystam
 z tych przydziałów. Nie mam ochoty pić. Nie mam ochotę jeść. Spożywam tylko niezbędne minimum, które da mi siłę, potrzebną, aby przetrwać do następnego dnia.
- Okay. - Wzdycha i wychodzi z pokoju.
      Rozglądam się po ścianach, na których nie wisi, ani jeden obraz. Dobija mnie pustka szarości jak tu dominuje. Patrzę na elektryczny zegar, na półce nocnej Pip. Widzę jak liczba sekund , co chwila ulega zmianie. O jedną sekundę dłużej jestem więźniem, o dwie, o trzy, o cztery... Zasypiam doliczając do trzydziestu. Śni mi się dom, a potem wszystko staje w płomieniach.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Jak wam się podoba pomysł i pierwszy rozdział? :3 Zanosi się ciekawie czy wieje nudom? Jak widzicie postawiłam bardziej na science-fiction niż na fantasy, w której tonęły moje poprzednie opowiadania. ;)




     
 

5 komentarzy:

  1. Pierwszy rozdział wnosi bardzo mało, choć i tak nie jest najgorzej. Choć mogło być zdecydowanie lepiej. Niestety, tekst roi się wręcz od błędów. Pozwolę sobie przytoczyć te, które wyłapałam po pierwszym czytaniu:

    „Robię dokładnie, to co mi każą. Jestem ich marionetką, gotowa robić, wszystko co zechcą.” – No i nie zapomnijmy dodać, że robi wszystko, co chcą. Co chcą wszystko. Dwa zdania mówiące dokładnie o tym samym. Z jednego można spokojnie zrezygnować.

    „Mimo, że jestem w nim od roku, nie umiem nazwać go domem. Nie umiem go nazwać inaczej niż więzieniem. Nie umiem zapomnieć...
    Jestem tu od roku, ale nie skazano mnie tak jak innych. Jestem tu przez siebie. Przez własne nieposłuszeństwo. Jestem tu przez miłość do siostry, która okazała się niszczycielska.” – O ile powtórzenie bywa środkiem stylistycznym, tak w tym przypadku jest stanowczo nadużywany.

    „Jestem tu przez miłość do siostry, która okazała się niszczycielska.” – Ta siostra okazała się niszczycielska?

    „Mam kazała mi nie wychodzić z domu, ale ja wiedziałam, że to jedyny sposób, by ją odnaleźć. Cztery lata temu, od tentego incydentu, zniknęła.” – Warto sprawdzić tekst przed opublikowaniem. Albo przeczytać go samemu, dzień lub dwa po napisaniu, albo poprosić o to kogoś innego, aby uniknąć literówek -> „MamA”, „od TAMtego”.


    „Cztery lata temu, od tentego incydentu, zniknęła.” – Przyznam szczerze, że nie ogarniam o co chodzi w tym zdaniu.

    „Zebrałam się na zatłoczonym placu i wypełniłam test, który mi nie przysługuje.” – Zebrać może się pewna zbiorowość, więc bohaterka musiałaby występować w kilku osobach, aby zebrać się na placu. ;)

    „ale dzieje się tak, tylko w przypadkach rodzin wielodzietnych.” – Zbędny przecinek.

    „Są też, oczywiście, te niepisane zasady. Kiedy mężczyzna doczeka się dzieci, zabierają go
    i nawet nie warto liczyć na jego powrót. To samo dotyczy chłopców. Opisując w skrócie, mój kraj, składa się on z rodzin samotnych matek.” – Bez sensu. Skoro zabierają chłopców, to skąd mężczyźni, którzy mogliby mieć dzieci?


    „bo nasz całkiem nie duży kraj” – Jaki? Duży. Nie z przymiotnikami piszemy łącznie -> nieduży

    „No tak kto to mógł wiedzieć?” – Kto mógł wiedzieć co? Przy okazji -> „No tak, kto mógł (to) wiedzieć?”.

    „Jedyny atut jaki musimy przypisać naszej władzy to to, że nie wtrącają się w nasze życie. Rzadko widujemy strażników na ulicach. Najczęściej dzieje się to tylko podczas testów. Jest jeszcze drugi atut.” – Brak logiki. Albo jest jedyny, albo są dwa.

    „możemy zgłosić się do strażników, stojących przy branie wychodzącej za mur i przy bramie, prowadzącej do sektoru Alfa” – Literówka i powtórzenie.


    „…prowadzącej do sektoru Alfa. W takich sytuacjach strażnicy kierują informację do owego sektoru i na następny dzień rodzina może liczyć na paczkę zawierającą minimalny zapas żywność, napojów i lekarstw.” – powtórzenie.


    „Dodatkowo dostaje się karteczkę z poradami, jak poradzić sobie w sytuacji.” – Jakiej?


    „Najgorsze jest to, że nic nie wiem.” – O czym? „Wiem, że nic nie wiem”? ;)

    „Może jest w sektorze Alfa? Nie wiem, czy to dobrze, bo tak na prawdę nic nie wiem o tym sektorze.” – Powtórzenie.

    „Może jej rodzina nie należy do grona szczęściarzy, a jej tu jest z nas najtrudniej ze względu na ból, który pojawia się z dotknięciem tego narzędzia, Lucy zdaje się nie tracić pogody ducha.” – „Z nas” można śmiało usunąć, bo zaburza konstrukcję zdania. O jakie narzędzie chodzi?


    „mogę udać się do kuchni po dzienny przydział.” – Kuchnia jest w sąsiednim kraju, że trzeba się tam aż „udawać”? Nie można zwyczajnie pójść?

    „Nie mam ochotę jeść.” – Literówka/zła odmiana.

    „na których nie wisi, ani jeden obraz.” – Rażąco niepotrzebny przecinek.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za uwagi. Postaram się nie robić tych samych błędów. Co do uwagi, że skąd dzieci skoro nie ma mężczyzn? To jest to wyjaśnione, że są rodziny zwane szczęściarzami.
    Co do narzędzi to umyślnie nie jest to wytłumaczone w tym rozdziale. ;) Dziękuję za tak długi komentarz :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj.
    Radziałbym wyjustować tekst. Interesująca historia, przyznam, że nie spotkałam się z opowiadaniem o takiej tematyce. Bardzo ciekawi mnie jak przedstawisz dalej tę historię, która wydaje się być tajemnicza i intrygująca.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.

    KAKTUS W SERCU.

    OdpowiedzUsuń
  4. Póki co nie mogę zbyt wiele powiedzieć. Cała historia wydaje się być ciekawa, ale póki co jest wiele niejasności, więc zobaczymy jak to się potoczy dalej. Nie za bardzo ogarniam, gdzie jest główna bohaterka, ale pewnie dowiem się więcej w kolejnych rozdziałach. No i też zastanawiałam się, skąd biorą się dzieci. No bo są rodziny zwane szczęściarzami, okej, tam mężczyźni mieszkają z rodzicami. Ale te wszystkie samotne matki też kiedyś musiały spotkać mężczyzn. Kiedy się spotykają? Strasznie mnie to ciekawi, więc będę czekać na kolejne rozdziały ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń